OD BALETU DO BOWENA, CZYLI JAK ZNALAZŁAM SWOJĄ DROGĘ DO SIEBIE

 

„Każdy ma w sobie pestkę, każdy swoją.
Jak owoc.
Przylatują ptaki, przychodzi spustoszenie. Robak.
Gnije to, co jest miąższem. Odpada.
Ale pestkę trzeba uratować.
Pestka musi zostać nietknięta.
Pestką jest to, w co nie przestajemy wierzyć.
Co najgłębiej jest nami, pomimo wszystko…”
Anka Kowalska

Jako terapeutka metody Bowena, refleksolożka mówię o mojej drodze zawodowej, o spełnieniu.

Joanna Fabisiak: Jak to się stało, że wieloletnia tancerka baletu Opery Nova w Bydgoszczy została terapeutką metody Bowena?
Sylwia Brzezińska: W pewnym momencie zatrzymałam się. A konkretnie zatrzymała mnie kontuzja. To wtedy miałam czas na refleksje, przemyślenia. Pojawiły się pytania o przyszłość – Co dalej? Gdy z jedną miłością musiałam się pożegnać – odnalazłam kolejną.

To był proces, nie impulsywna zmiana. Potrzebowałam czasu, by dojrzeć do tego, co chcę robić. Chciałam znaleźć coś, co jest spójne ze mną. To trudne, kiedy robisz coś od małego i myślisz, że będziesz to robić zawsze.

Tak myślałam o tańcu, bo był dla mnie całym życiem. Gdy jest się młodym bardzo łatwo myśleć zero-jedynkowo.

Co mają wspólnego balet i terapia Bowena?

To cudowne przenikanie moich pasji. Balet to precyzja, ciężka praca nad ciałem, psychiką
i duchem. Nie ma miejsca na użalanie się nad sobą. Balet to twarda szkoła przetrwania, dyscyplina, która kształtuje charakter. Paradoksalnie, z widowni widzimy tylko delikatność i lekkość; cudowne uśmiechy ulotności.

A im większa siła w mięśniach, tym łatwiej pokazać delikatność i lekkość w ruchu. Codzienne ćwiczenia, rzeźbienie ciała, wzmacnianie mięśni doprowadzają do lekkości, do wzniesienia się ponad własne słabości.
Ruchy techniki Bowena też polegają na delikatności, precyzji, na taktownym słuchaniu i czytaniu tego, co czasem jest między wierszami. Na dopasowaniu odpowiednich procedur do potrzeb pacjenta.
Pacjent czuje moje delikatne ruchy, a ja często wkładam w nie duży wysiłek energetyczny, dokładność i skrupulatność. Wszystko po to, żeby dotknąć w taki sposób, by odczuł on ulgę, by odzyskał swoje ciało.

Na ile świadomość swojego ciała albo ciała w ogóle pomaga
Ci w Twojej pracy?

Świadomość ciała jest bardzo ważna – odczuwanie i zauważenie tego, co dzieje się we mnie. Bez tego nie mogłabym dobrze pracować z ciałem moich pacjentów. Oni często przychodzą do mnie i mówią, że czują ból – nic więcej.

Dlaczego tak się dzieje?
W dzisiejszym świecie jesteśmy tak zapracowani, zalał nas konsumpcjonizm. To spowodowało oddalenie od natury.

A wszystkie odpowiedzi są w nas. Wystarczy zadać pytanie i zawsze dostaniemy odpowiedź. Tylko czy chcemy ją usłyszeć? Czy potrafimy? A może chcemy ją zagłuszyć, bo tak wygodniej – i biegniemy dalej.

Swojego ciała uczyłam się także na swoich kontuzjach.
Bardzo często nie były to tylko tzw. „wypadki”.

To ciało mnie zatrzymywało, wołało,
żebym je w końcu usłyszała.
Moją maksymą jest to,
że wszystko dzieje się po coś.

To, co nas spotyka czemuś służy. Byśmy mogli zajrzeć w siebie i iść drogą swojego serca.

W Bowenie i w ogóle w pracy z ludźmi ważne jest rozumienie i poznanie siebie – tylko wtedy mamy większą wyrozumiałość, życzliwość i akceptację dla innych.

Co Ci daje praca terapeutki Bowena?

Praca metodą Bowena daje mi ogromną satysfakcję. Może się zdziwisz, ale moi pacjenci wiele mnie uczą – zwłaszcza cierpliwości i wiary.
Tak – wiary w siebie, w swoją intuicję. Każdego dnia, wraz z każdą osobą, która do mnie przychodzi, zyskuję jeszcze większe zaufanie do siebie.

I baletowa dygresja:
Przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce w trakcie pracy z niezwykłą nauczycielką, pedagog z sercem na dłoni i indywidualnym podejściem, niegdyś wspaniałą solistką baletu.
A było to tak: Stajemy do ćwiczenia w małej grupie, mamy wykonać coś trudnego technicznie. I mam wrażenie, że wszyscy patrzymy w lustro – na siebie, ale nic nie widzimy. W głowie pojawia się myśl – jakie to trudne, na pewno tego nie zrobię, nie uda mi się, nie umiem. Teraz dosłownie czuję tamten stan – przytłoczenie, niemoc, brak wiary. Żeby zrobić coś dobrze – trzeba w to wierzyć. A przede wszystkim – trzeba wierzyć w siebie.

I wtedy nasza nauczycielka z uśmiechem przerywa trening i mówi:
„Kochani, jak Wam ma się coś udać, kiedy stajecie do ćwiczenia i od razu jesteście zrezygnowani. Już na starcie zabieracie sobie wiarę w to, że dacie radę”.
To zdanie pozwoliło mi na zmianę perspektywy. I to mi bardzo pomaga w mojej pracy.
Teraz dostrzegam pozytywną zmianę, nawet tę bardzo małą. Widzę, jak krok po kroku u mojego pacjenta rozluźnia się, na przykład ciało, jak może bez bólu zrobić malutki krok.
A efekt przyjdzie z czasem – wymaga czasu, pracy, cierpliwości, zaufania do siebie. Ale też wiary w to, co się robi i że jest to najwyższe dobro.
I jak widzisz – to wspólne elementy dla baletu i Bowena.

Balet dał mi siłę, korzenie.
Teraz to wykorzystuję dla dobra moich pacjentów.
A kontakt z drugim człowiekiem – taki bliski, nie z perspektywy sceny – każdego dnia dodaje mi skrzydeł.

Kim jesteś jako terapeutka Bowena?

Zawsze wierna sobie. Jestem po prostu Sylwią, która używa techniki Bowena najlepiej jak umie, by pomóc ludziom, którzy się u mnie pojawią.
Wiele osób mi mówi, że widzą we mnie wrażliwość, czułość oraz wewnętrzną moc.

Widziałam Cię przy pracy, obserwowałam Twoje zaangażowanie, ale widziałam też Twój uśmiech i spokój. Na ile Bowen i Ty to Twoja droga?
To co robię jest w 100% moje. Utwierdzam się w tym codziennie, gdy mam do czynienia z ludźmi, którym pomagam. Bywają oczywiście i trudne momenty.

To ludzie są takim papierkiem lakmusowym w mojej pracy. Tak jak w teatrze – nie ma aktora bez publiczności. I tak nie ma terapeuty bez pacjentów, którzy do niego przychodzą. Oni są też świadectwem mojej pracy.
Jak byłam młodziutką tancerką baletu, w pełni sił zawodowych, zdarzało mi się zrobić masaż mojej mamie. I Ona pierwsza mi powiedziała, że mam coś szczególnego w rękach, coś dobrego. Wtedy nie brałam tego do siebie, bo byłam na innej drodze. Ale po czasie baletowego nasycenia odnalazłam nową ścieżkę, którą być może wskazała mi mama.

Mogę powiedzieć z pełną świadomością, że Bowen dla mnie – to długo poszukiwana, starannie wyselekcjonowana terapia w podróży do mojego JA.

 

 

 

 

 

Scroll to Top