Jakże często poczucie szczęścia wiążemy ze zmianą na lepsze – nowa praca, awans, wyższa pensja, dom
z widokiem na jezioro, większe mieszkanie.
A potem okazuje się, że owszem byliśmy szczęśliwi, ale krótko.
Odczuwaliśmy radość, ale tylko przez jakiś czas.
Upragniona nowość szybko powszednieje. A stan ekscytacji gdzieś się ulatnia.
Być może myślisz:
Coś ze mną jest nie tak. Przecież bardzo pragnąłem tej pracy, tak chciałam wydać tę książkę, moim celem było własne mieszkanie. Spełniłam swoje wielkie marzenie – mam dom na Mazurach.
Dlaczego już się z tego nie cieszę? Co się dzieje?
Na parkiet wkracza i swój taniec rozpoczyna, tzw. hedonistyczny kołowrotek.
To potężna siła adaptacyjna, która powoduje, że dość szybko przyzwyczajamy się do nowych okoliczności, sytuacji, zdarzeń.
Badania pokazują siłę procesu adaptacji. Okazuje się, że nawet po pokonaniu ciężkiej choroby, wyjściu z trudnej sytuacji nasza radość nie trwa długo. Dość szybko powracamy do swojego stanu bazowego.
Co z tego wynika?
Czy nie warto realizować swoich pragnień, marzeń, rozwijać się, zmieniać życia na lepsze? – przecież to esencja naszego życia. Nie o to chodzi. Ważne, by szczęścia nie uzależniać od zmiany warunków życiowych czy zewnętrznego otoczenia. Wyższe dochody, komfortowe warunki życiowe, nowy samochód, młodszy partner lub partnerka czy likwidacja zmarszczek nie odpowiadają za Twój poziom szczęścia – więcej czytaj tutaj.
Co więc robić, by hedonistyczna adaptacja nie przesłaniała nam uroków życia?
Możesz uznać fakt, że takie zjawisko jest. Pojawi się – czy tego chcesz, czy nie.
Co dalej?
Pomyśl, w jaki sposób poszerzać swoją strefę wpływu, co możesz robić samemu, by cały czas zwiększać odczuwanie szczęścia. To od Ciebie zależy, czy pozwolisz hedonistycznemu kołowrotkowi mieszać w Twoim życiu.
Podam Ci mój przykład.
Od kilkunastu lat mieszkam w domu za miastem.
I to cały czas jest moja oaza. Tu czuję się, że jestem u siebie. Tu jest mi DOBRZE. Tak jest, mimo, że już dawno minął stan ekscytacji przeprowadzki z mieszkania – tego, że nie słyszę głosów sąsiadów za ścianą, że późnym wieczorem mogę słuchać muzyki, bez obaw, że zakłócam ciszę nocną.
Opanowałam też myślenie, że lepiej by nam jednak było w domu pod lasem. Kocham las, a takie domy są przecież niedaleko nas. I tam, to ja bym była naprawdę szczęśliwa. Przez jakiś czas z pewnością doznawałabym euforii i przeżywała emocjonalne uniesienia. Potem, gdybym na to pozwoliła, las za oknem stałby się codziennością.
Co ja takiego robię, że cały czas odczuwam radość, że mieszkam w tym, a nie w innym miejscu?
- Przede wszystkim wyrażam wdzięczność za to, co mam na wyciągnięcie ręki. Dziękuję za:
trawę, po której mogę chodzić boso,
taras, na którym jem śniadanie w pidżamie i pracuję, kiedy mam ochotę,
roślinki, które sama wybieram i sadzę,
świeże powietrze i przestrzeń za oknem.
Tego jest bardzo dużo. Trzeba tylko to zauważyć. I jeszcze trzeba chcieć tę wdzięczność okazywać.
- Delektuję się prostymi czynnościami, chwilami, których doświadczam, dzięki temu, że mieszkam tu, gdzie mieszkam.
Odczuwam radość, bo mogę:
położyć się na trawie i patrzeć w chmury (od dziecka jestem marzycielem, więc taka możliwość daje mi szczególną radochę),
czytać książkę na ławce w cieniu śliwy,
wyrywać chwasty i oczyszczać nie tylko kwietnik, ale i swoją głowę,
cieszyć się harcami kota między drzewami,
zerwać listki mięty, czuć je, wąchać i świeże dodawać do jedzenia.
To są banalne czynności, prawda?
Są dostępne każdemu, bez względu na to, gdzie mieszkamy, jakie są wokół nas okoliczności. To są jednak czynności. Wymagają wysiłku, regularności; pamiętania o nich.
Dlatego ważna jest wiedza – co można robić i w jakim celu.
Jeżeli wiesz, że jest coś takiego jak zjawisko adaptacji i Twoja radość z nawet najbardziej wyczekiwanej zmiany czy spektakularnego osiągnięcia nie będzie trwała długo, to wiesz, czego się możesz spodziewać.
Zgodnie z zasadą hedonistycznego kołowrotka, szybko i łatwo przyzwyczajamy się do nowych okoliczności zdarzeń, nawet do sukcesów, które traktowaliśmy jako szczyt marzeń. Możemy to „przechytrzyć”.
Możemy świadomie wykonywać takie działania, dzięki którym będziemy podnosić swój odczuwalny poziom szczęścia. Co można robić i jak – opisałam tutaj.
Jeżeli wiesz, że są sposoby, by przeciwdziałać hedonistycznej adaptacji, to Twój wybór, co z tym zrobisz.
Możesz co kilka lat zmieniać domy na większe lub położone w innej okolicy, możesz stawiać sobie coraz to nowe wyzwania, możesz poprawiać urodę i stale gonić za szczęściem – czy to uczyni Cię szczęśliwym i spełnionym? Znasz odpowiedź na to pytanie, prawda?
Wiesz, że są dobre strony hedonistycznej adaptacji?
Jak myślisz, czemu ma służyć siła, która nie pozwala nam długo cieszyć się z sukcesów?
Można na nią spojrzeć jak na dobrego przyjaciela.
Edd Diener z Instytutu Gallupa, autorytet w dziedzinie badań nad szczęściem oraz Robert Biswas-Diener, zajmujący się psychologią pozytywną, traktują hedonistyczną adaptację jak „emocjonalny sufit”.
Ona nie pozwala doświadczać nieustającej euforii, która w dłuższej perspektywie byłaby dla nas niekorzystna.
Chroni też przed wpadnięciem na długo w emocjonalny dół.
To dzięki niej, nawet w trudnych momentach jesteśmy w stanie odzyskać radość życia.
Ciężkie chwile pogarszają nasze samopoczucie, radosne zdarzenia wywołują chwile radości i szczęścia, podnoszą nas na duchu. A potem wracamy do swojego poziomu wyjściowego.
Hedonistyczna adaptacja pomaga nam przystosować się do różnych sytuacji i warunków, by łatwiej nam się żyło.
Badaczka Sonja Lyubomirsky podaje przykłady chorych, którzy zaadoptowali się do swojej nowej chorobowej rzeczywistości – „Stopniowo zmieniały się moje poglądy na to, co lubię i czego nie lubię, co jest naturalną częścią mojego życia, i na to co uznawałem za konieczne do szczęścia”.
Są jednak takie sytuacje lub tak silne okaleczenia emocjonalne, że nie jesteśmy w stanie ani przystosować się do nowej sytuacji ani powrócić do bazowego, wyjściowego poziomu szczęścia.
Dotyczy to na przykład ciężkiego kalectwa czy traumatycznego wydarzenia życiowego.
Silniej reagujemy na stratę niż na nagrodę – wtedy adaptacja jest powolna lub jest jej brak.
Badania pokazują, że adaptacja do dużych negatywnych zdarzeń jest niekompletna. To dotyczy na przykład wdowieństwa czy bezrobocia. Po niektórych zdarzeniach – np. śmierci współmałżonka proces dochodzenia do dawnego poczucia dobrostanu psychicznego może zająć nawet kilka lat.
Proces adaptacji nie przebiega tak samo u każdego z nas. Są tacy, którzy lepiej niż inni przystosowują się do nowej sytuacji, a są takie osoby dla których każda zmiana – nawet na lepsze, stanowi duże wyzwanie.
Co warto robić?
Korzystne jest nauczyć się wykorzystywać tę naturalną adaptacyjną skłonność.
Po to, by czerpać radość z życia, by realizować swoje cele, by stawiać czoła wyzwaniom i trudnym sytuacjom, by stale się rozwijać i iść przed siebie. Może nam pomóc świadomość, że jesteśmy w stanie przystosować się i radzić sobie w trudnych sytuacjach. Kiedy spotyka nas coś, co odbieramy jako złe, to hedonistyczna adaptacja daje pomocną rękę, wyciąga z emocjonalnego dołka i nie pozwala na chroniczne przygnębienie.
A co z przystosowaniem się do dobrych zdarzeń życiowych?
Całe szczęście, że euforia i upojna radość nie trwają wiecznie.
Dzięki temu możemy odczuwać kolejne przypływy radości, z entuzjazmem reagować na kolejne sukcesy czy drobne zwycięstwa, wyznaczać nowe cele i cały czas się rozwijać. Nasz poziom zadowolenia z życia może stale rosnąć.
„Nie cenilibyśmy radości, gdyby była wiecznotrwała i snuła się nieprzerwanie.
Gorycz bólu i dotkliwość cierpienia tym słodszą nam czynią radość, co się zjawi.
Nie byłoby radości bez smutku.
Nikt by nie wiedział, że to radość właśnie.
Tym skwapliwiej witamy dzień, że przed nim snuła się mroczna oślepła noc”.
Kornel Makuszyński
Bibliografia
Lyubomirsky S., Wybierz szczęście, Warszawa 2020
Diener E., Biswas-Diener R., Szczęście. Odkrywanie bogactwa psychicznego, Sopot 2010